Nigdzie tak nie zmarzłam jak w Afryce! I nigdzie nie bałam się tak o moje życie, jak podczas śnieżycy w górach Atlasu. Te góry są piękne i chętnie bym tam wróciła, ale nigdy więcej zimą…
Podobno większość turystów przyjeżdża w Atlas Wysoki, aby wejść na Jebel Toubkal (4167 m), najwyższy szczyt Północnej Afryki, i tak samo zrobiłam ja ze znajomymi w styczniu 2017 roku.
Zaczęliśmy naszą wyprawę w Marakeszu, skąd taksówką dojechaliśmy do wioski Imlil, około 70 km na południe od tego miasta. Zanim przyleciałam do Maroka, czytałam w internecie, że tzw. Grand Taxi, czyli taksówki, które jeżdzą poza miasto to w większości zdezelowane Mercedesy i do 5-osobowych samochodów upychają po 7-8 osób, ale nic takiego nas nie spotkało. W obie strony – do Imlil i potem z powrotem do Marakeszu jechaliśmy nowym komfortowym 7-osobowym samochodem. Kosztował nas 350 MAD (ok. 140 zł) w jedną stronę, ale trochę czasu nam zajęło zanim wynegocjowaliśmy taką cenę.
W Imlil przenocowaliśmy w prywatnej kwaterze Dar Atlas. Ma bardzo dobre opinie na booking.com i również mogę polecić, bo właściciel jest bardzo przyjazny, a jego żona robi świetne jedzenie, ale jeśli planujesz przyjechać tam zimą, przygotuj się na zimno. Tego dnia było tylko ok. 3°C na zewnątrz… i tyle samo w środku. To jest to, co najbardziej zaskoczyło mnie w Maroku. W całym domu jest tylko jeden grzejnik i siedząc metr od niego jest ciepło, ale już dalej zimno. I jeśli nie trafisz na pokój z łazienką, czeka cię prysznic w łazience bez drzwi (jest tylko zasłona). Woda była ciepła, ale po prysznicu zanim się wytarłam i ubrałam, ponownie było mi zimno…
Następnego dnia wyruszyliśmy do schroniska Refuge du Toubkal (poprzednia nazwa Neltner), zlokalizowanego na wysokości 3207 m. Prognoza pogody na ten dzień (na mountain-forecast.com) wskazywała na lekki opad śniegu (ok. 6 cm). Właściciel Dar Atlas uspokoił, że pewnie będzie słońce, bo świeci już od miesiąca. Zaczęło padać zaraz po tym jak wyszliśmy ;)
Podczas wędrówek po górach Sierra Nevada w Hiszpanii narzekałam na słabe oznaczenie szlaków. No więc, w Atlasie Wysokim nie ma w ogóle oznaczeń… W sklepach w Polsce znaleźliśmy tylko mapę o skali 1 : 1 000 000, więc nie była wystarczająco dokładna. Pierwszą zagwostkę mieliśmy na poniższym skrzyżowaniu.
Odpowiedź – należy iść w lewo. Nie był to ostatni raz, kiedy musieliśmy pytać okolicznych mieszkańców o drogę.
Po opuszczeniu Imlil jest łatwiej, bo nie ma już skrzyżowań. W mniej więcej połowie drogi dotrzesz do małej wioski Sidi Chamharouch. Większość sklepów w wiosce była zamknięta na zimę, ale dwa z nich wciąż były otwarte i właściciele oferowali świeżo wyciskany sok pomarańczowy.
Sklepikarz ostrzegał nas, że wyżej wieje silny wiatr i miał rację. Poniższe zdjęcie jest ostatnim jakie zrobiłam tego dnia. Później było tylko gorzej.
Choroba wysokościowa dała mi się we znaki i im wyżej, tym byłam słabsza. Moi znajomi byli szybsi, nie za bardzo im odpowiadało, że wciąż muszą na mnie czekać, więc w pewnym momencie powiedziałam, żeby nie czekali. Czasem wędruję zupełnie sama, więc nie było dla mnie problemem, że będę sama iść do schroniska. Tylko że w tamtym momencie jeszcze było widać ścieżkę. Później już nic nie było widać… Tak sypało, że ślady były zasypywane momentalnie. Spadło jakieś 30 – 40 cm, a nie 6. Zaczęłam mieć obawy, kiedy dotarłam do punktu, w którym nie widziałam żadnej ścieżki. Tylko śnieg i duże kamienie. Mniejsze były już przykryte śniegiem. Wiedziałam tylko, w którym kierunku powinnam iść, więc szłam. Szłam i szłam, i szłam… coraz słabsza, i słabsza… musiałam robić krótkie przerwy co ok. 50 m, bo po prostu nie miałam siły ruszyć nogami. I te dylematy… jest zimno, przydałoby się założyć bluzę pod kurtkę, ale zanim ją założę i z powrotem kurtkę, będę cała w śniegu. Zakładać, czy nie? Jestem głodna, przydałoby się coś zjeść, ale musiałabym się na chwilę zatrzymać – zmarznę jeszcze bardziej. Może wyciągnąć mapę i przyjrzeć się jak wygląda teren, ale zanim okiełznam ten papier na tym wietrze – zamarznę. Jakiś Marokańczyk w pewnym momencie mnie wyprzedził. Spytałam, czy daleko jest schronisko, nie zrozumiał, ale chyba powiedział, żebym za nim szła. Tylko co z tego, skoro miał takie tempo, że po kilku minutach nie widziałam już ani jego, ani jego śladów…
Po pewnym czasie już na serio się bałam. Wiedziałam, że jestem blisko schroniska, nie więcej niż 1 km, ale nie wiedziałam gdzie iść. Bałam się, że wpadnę w jakąś głęboką zaspę i coś sobie uszkodzę ocierając o kamienie. Że nie będę mogła wyjść spod kamienia. Albo że w tej zamieci nie zauważę schroniska i przejdę obok. Byłam już tak wyczerpana, że nie miałabym siły, aby krążyć tam przez godziny. Już nie pamiętam gdzie i od kogo, ale słyszałam kiedyś opowieść o turystach, którzy gdzieś zimą w Polsce zmarli z wyczerpania 100 m od schroniska. Teraz, siedząc w ciepłym pokoju, myślę, że moje lęki były może zbyt duże, ale wtedy, w tym zimnie i zamieci naprawdę bałam się, że mogłabym podzielić ich los. To był mój pierwszy i jedyny raz w górach, kiedy zdecydowałam zadzwonić po pomoc. Nie ma tam co prawda żadnego GOPRu, ale pomyślałam, że zadzwonię na pogotowie i poproszę, żeby zadzwonili do schroniska i stamtąd ktoś mógłby wyjść i mnie szukać. Wyobraźcie sobie, co poczułam, kiedy okazało się, że nie ma zasięgu… kiedy zrozumiałam, że nikt mi nie pomoże. I wyobraźcie sobie, co poczułam, kiedy kilka minut później usłyszałam, a potem zobaczyłam grupę trzech osób zmierzających do schroniska! Jeden z nich chyba był przewodnikiem. Właściwie większość turystów, jakich spotkaliśmy w tych górach wędrowała z przewodnikami. Nam udało się dotrzeć bez przewodnika, ale było naprawdę trudno. Popłakałam się z ulgi, kiedy dotarłam do schroniska…
Wycieczka na Jebel Toubkal
Noc w schronisku była zimna, ale nie tak zimna jak w Dar Atlas ;) Zjedliśmy śniadanie i wyruszyliśmy na nasz pierwszy czterotysięcznik – Jebel Toubkal. Tego dnia było piękne słońce, więc ślady turystów, którzy wyszli wcześniej były dobrze widoczne. Wciąż jednak było bardzo wietrznie i zimno.
Rano wciąż bolała mnie głowa, ale po 100 mg aspiryny poczułam się lepiej. Niestety aspiryna pomaga tylko na ból głowy spowodowany wysokością, ale nie dodaje energii, której wciąż mi brakowało, mimo że szlak nie był długi.
Ładne widoki zachęcały mnie, aby iść wyżej, ale coraz silniejszy wiatr zniechęcał.
Wędrowałam już po górach w Polsce przy -20°C i bezwietrznej pogodzie i było mi ciepło. Na Toubkal ubrałam się cieplej, a mimo to marzłam, więc czułam, jakby temperatura wynosiła -30°C albo mniej. Z tego co wiem, nie zawsze zimą panuje taka pogoda, po prostu źle trafiliśmy, ale w każdym razie zalecam wziąć ciepłe ubrania.
Było mi tak zimno, że na szczyt nie dotarłam. Doszłam na 4000 m, na przełęcz, z której widać drugą stronę gór, zrobiłam na szybko kilka zdjęć, stwierdziłam, że te niecałe 170 m wyżej widoki będą podobne i zawinęłam się na dół.
Nie była to długa ani trudna wycieczka. Gdyby nie ten straszny wiatr, byłaby czystą przyjemnością.
Jaki sprzęt jest potrzebny na Jebel Toubkal?
Na Youtubie widziałam, że niektórzy wchodzą na Toubkal z czekanami, ale w naszych warunkach były zbędne. Pewnie czasami, kiedy stok pokryty jest lodem, czekan może być konieczny do zahamowania po poślizgnięciu, ale nam wystarczyły raki i kijki. Ja nawet nie miałam zwykłych raków, tylko raczki turystyczne, takie jak na zdjęciu i spisały się dobrze.
Wiele osób poświęca na Toubkal dwa dni. Pierwszego dnia wchodzą z Imlil do schroniska, a drugiego zdobywają szczyt i schodzą do Imlil. Aby nie spieszyć się, my jednak zostaliśmy drugą noc w schronisku.
Druga noc bez prysznica to jednak było już dla mnie za dużo. Oczywiście jest prysznic w schronisku, ale woda była tylko zimna… Dlatego zdecydowałam przejść 30 m do drugiego schroniska – Les Mouflons. W środku było prawie pusto, w przeciwieństwie do Refuge du Toubkal i zaskoczyło mnie to, bo było tam znacznie cieplej. I mieli ciepłą wodę pod prysznicem. Co prawda w samej łazience było już zimno, więc za bardzo się nie rozgrzałam, ale lepsze to niż nic. Prysznic kosztował mnie 20 MAD i nawet nie próbowałam wynegocjować niższej ceny, bo było to dla mnie w pewien sposób smutne, że u nich tak pusto pomimo lepszych warunków.
Następny dzień zapowiadał się dobrze. Według prognozy na mountain-forecast.com miało być bezchmurne niebo i lekki wiaterek. Miny nam zrzedły, kiedy o poranku zobaczyliśmy za oknem śnieżycę… Na szczęście nie było aż tak źle jak dwa dni wcześniej i bez problemów zeszliśmy do Imlil.
Po drodze natrafiliśmy na jakieś minerały leżące obok zamkniętego domu. Niektóre były naprawdę piękne. Nie wiedzieliśmy dlaczego leżą obok ścieżki, czy ktoś je sprzedaje, ale znajomi wzięli kilka z nich i wrzucili pieniądze do jednej ze skrzynek.
Wieczorem dotarliśmy do zimnego Dar Atlas :)
Wycieczka na Tizi-n-Mzik
Jebel Toubkal to prawdopodobnie najlepiej znana góra Atlasu Wysokiego, ale są tam również inne ładne miejsca. Żałuję, że nie miałam szans zobaczyć więcej, ale cieszę się z wycieczki na przełęcz Tizi-n-Mzik.
Pogoda tego dnia była świetna. Słońce i w końcu ciepło, tzn. ok. 7 – 12°C, bez wiatru. Ze szlaku roztaczał się piękny widok na Imlil i okoliczne góry.
To dosyć łatwy szlak. Zaczyna się w Imlil, które leży na wysokości ok. 1700 m i kończy na prawie 2500 m. Poniżej możesz zobaczyć zapis naszej wycieczki, ale weź pod uwagę, że nie szliśmy cały czas szlakiem, chociaż próbowaliśmy ;)
W drodze na przełęcz szliśmy jakimiś wąskimi ścieżkami, chyba w sadzie, a kiedy zgubiliśmy ścieżkę, podążaliśmy śladami zająca ;)
W końcu jednak znaleźliśmy szlak i piękne widoki towarzyszyły nam aż do końca.
Według moich znajomych z przełęczy jest piękny widok na drugą stronę gór, niestety spóźniłam się kilka minut i widziałam tylko chmury… Kolejny powód, dlaczego powinnam tam wrócić ;)
W drodze powrotnej próbowaliśmy iść szlakiem, ale chyba ponownie zboczyliśmy. Dotarliśmy do jakiejś wioski, według mapy prawdopodobnie Mezzik. Kury chodziły między naszymi nogami, krowy na nas muczały a my schodziliśmy krętymi ścieżkami do Imlil, gdzie zakończyliśmy naszą wyprawę w góry Atlasu.
Piotr
Co za przygoda. Wędrować po górach przy 40 cm świeżego śniegu… I to tyle śniegu w Afryce, tego bym się nie spodziewał. Tylko można sobie wyobrazić jak było niebezpiecznie. Całe szczęście, że wszystko dobrze się skończyło! A widoki niesamowite.