Góry zimą są piękne, ale jeśli nie przygotujemy się do wędrówki odpowiednio, może ona stać się udręką a nie przyjemnością. Wiem to też z własnego doświadczenia ;)
Niektóre z poniższych kwestii mogą wydawać się oczywiste, ale jeśli nie ma się doświadczenia z zimowymi wędrówkami, można o nich po prostu nie pomyśleć w trakcie pakowania się na wycieczkę. I potem w trakcie wycieczki myśli się tylko o tym, żeby się już skończyła, bo jest się zmarzniętym, głodnym i zmęczonym. Jednak nieodpowiednie przygotowanie i zaplanowanie trasy to nie tylko brak przyjemności z wycieczki. W niektórych przypadkach może się to skończyć bardzo niebezpiecznymi sytuacjami.
Przeczytaj więc o czym warto pamiętać, żeby zimowa wędrówka po górach była przyjemna i bezpieczna.
1. Wiatr wzmaga uczucie zimna
Silny wiatr może sprawić, że temperatura odczuwalna będzie nawet kilkanaście stopni niższa od tej na termometrze. Idąc po lesie może być ci ciepło, ale jak tylko wyjdziesz na otwartą przestrzeń, stanie się znacznie zimniej. W górach wiatr jest często silniejszy, niż w mieście, dlatego prognozę pogody sprawdzaj nie dla miejscowości, z której ruszasz, ale dla szczytu, na który planujesz wejść i zawsze przyjrzyj się, jaka ma być prędkość wiatru. Prognozę dla szczytów górskich można sprawdzić m.in. na meteoblue.com i mountain-forecast.com.

2. Baterie szybciej się wyładowują w niskiej temperaturze
Dlatego zimą koniecznie zabieraj ze sobą powerbank. Ja go jeszcze chowam do ciepłej skarpetki, aby sam nie zmarzł. Przydają się też kieszenie w bluzie – telefon trzymany w tym miejscu, blisko ciała, będzie miał znacznie cieplej niż w kieszeni kurtki albo w plecaku. Możesz wydłużyć jego czas pracy również wyłączając wifi i przesył danych oraz przyciemniając ekran. Jeśli korzystasz ze smartfona do nawigacji, to skorzystaj z aplikacji, która pozwala na pobranie mapy i korzystanie z niej później offline. Taką funkcję ma na przykład aplikacja mapy.cz. Nie zaszkodzi też mieć ze sobą mapę papierową, na wypadek gdyby elektronika zawiodła.
Pamiętaj, że na mrozie szybciej rozładowują się też baterie i akumulatory w czołówkach.
3. Zimą chodzi się wolniej
Jak dużo wolniej, to zależy od warunków. Jeśli śnieg jest dobrze wydeptany, to można poruszać się po nim szybko, ale świeży, nieprzedeptany śnieg znacznie spowalnia.
Dobrym źródłem wiedzy na temat warunków na szlakach górskich są grupy na Facebooku, na przykład grupa „Aktualne warunki w górach”. Warto tam zaglądać, jeśli chcesz wiedzieć, czego możesz się spodziewać.
Ponadto, jeśli nie masz doświadczenia w chodzeniu zimą po górach, to możesz popełniać błędy w doborze odpowiedniej odzieży. Jeśli będzie ci zimno, to twoje mięśnie nie będą miały pełnej mocy. Z kolei jeśli ubierzesz się za ciepło, to będziesz się pocić, a to może doprowadzić do odwodnienia, zwłaszcza, że niska temperatura zmniejsza odczuwanie pragnienia.
Nie zakładaj więc, że zrobisz daną trasę tak samo szybko, jak zrobiłeś ją latem.
4. Zimą łatwiej się zgubić
Najgorsze warunki to gęste chmury i zamieć śnieżna zasypująca ślady pozostawione przez poprzednich turystów. W takich sytuacjach często pomocne są tyczki wyznaczające szlak, takie jak na poniższym zdjęciu.

Gorzej jak ich nie ma. Wtedy, będąc na otwartej przestrzeni łatwo stracić orientację. Można też zgubić się w lesie, jeśli śnieg zasypał oznakowania szlaku na drzewach a sam szlak jest jeszcze nieprzetarty.
To, w połączeniu z punktem 1 i 3, znaczy, że warto mieć ze sobą zapas jedzenia i picia oraz dodatkową odzież, bo może się zdarzyć, że spędzisz w górach więcej czasu niż planowałeś i będzie zimniej niż się spodziewałeś. Idealnie, jeśli byłaby to odzież, którą możesz założyć na wierzch, bo zdejmowanie kurtki w mrozie a co gorsze, w śnieżycy, po to, żeby założyć coś pod spód, nie jest przyjemne. Na wszelki wypadek warto też mieć ze sobą koc ratunkowy (folia NRC) oraz ogrzewacze chemiczne, czyli takie saszetki, które zaczynają wydzielać ciepło po wyjęciu z opakowania i działają przez kilka godzin. Najlepiej ogrzewają po położeniu ich na klatce piersiowej (ale nie bezpośrednio na skórze).
5. Czekoladowe batony zamarzają
Zimą lepiej sprawdzają się herbatniki, ciasteczka zbożowe itp. Tabliczka czekolady też ujdzie, bo jak zamarznie, to można ją połamać i ssać po kawałku, ale zjedzenie zamarzniętego batona, typu mars albo snickers to naprawdę wyzwanie! Jeśli nie możesz się obejść bez takich przekąsek, to trzymaj je w kieszeni jak najbliżej ciała, a nie w plecaku.
Oczywiście zamarza też woda i inne napoje. Jeśli temperatura jest tylko lekko poniżej zera, to można owinąć butelkę ciepłym ubraniem, ale przy większym mrozie nie obejdzie się bez termosu.
6. Spodnie jeansowe i dresowe nie sprawdzają się
Po pierwsze, takie spodnie w ogóle nie chronią od wiatru, więc przy wietrznej pogodzie będzie w nich zimno, nawet jeśli założysz coś pod spód. Po drugie, jeśli szlak nie będzie dobrze wydeptany, to twoje nogawki szybko będą w śniegu, a to na pewno nie będzie przyjemne. Nie będziesz też mógł zrobić sobie przerwy siedząc na zaśnieżonym kamieniu, bo spodnie od razu przemokną.

Najlepsze będą spodnie stworzone właśnie do zimowych wędrówek. Ja bardzo lubię swoje spodnie z Decathlonu, które na nogawkach z przodu mają haczyk do zaczepienia o sznurowadła. Dzięki temu mogę chodzić po głębokim śniegu bez zakładania stuptutów i śnieg nie wpada do butów.

Spodnie narciarskie też mogą się sprawdzić, chociaż przy niewielkim mrozie może być w nich za ciepło.
7. Śnieg odbija promienie słoneczne
Dlatego warto wziąć okulary przeciwsłoneczne, a jeśli słońca ma być dużo, to również krem z filtrem. Ja nie lubię nosić okularów i latem często ograniczam się do czapki z daszkiem, ale zimą się to nie sprawdza, bo śnieg odbija promienie, więc słońce świeci też od dołu.
Warto też wiedzieć, że zimą znacznie częściej niż latem występują niskie chmury. Może więc zdarzyć się, że na dole będzie brzydko i ponuro, ale wyżej zastaniesz piękne słońce i świetne widoki znad chmur.


8. Nowe buty czasami obcierają
Mogą obcierać też letnie buty, ale wydaje mi się, że zimowe buty za kostkę częściej w ten sposób dokuczają. Przed dłuższą wycieczką warto więc rozchodzić je, na przykład spacerując po parku. Jeśli tego nie zrobiłeś, to koniecznie zabierz ze sobą plastry na ewentualne obtarcia. Osobiście polecam plastry wspinaczkowe, które mocno trzymają się skóry.

9. Tanie raczki mogą się przydać nawet na najłatwiejszych szlakach
Można je kupić za kilkadziesiąt złotych (na Allegro widziałam nawet za 20 zł, ale nie wiem jak z ich jakością) i są bardzo pomocne na oblodzonych szlakach, a takie warunki można spotkać nawet w tatrzańskich dolinach i na niskich sudeckich czy beskidzkich górkach.

Są lekkie, zajmują mało miejsca w plecaku, szybko się je zakłada i wygodnie się w nich chodzi.
Ale – to nie jest sprzęt na strome szlaki, takie jak w wyższych partiach Tatr. Na takich szlakach potrzebne już są raki.

A w takim sprzęcie trzeba nauczyć się chodzić. Między innymi trzeba przyzwyczaić się do stawiania kroków trochę szerzej niż normalnie, bo inaczej można zahaczyć zębem raka o nogawkę na drugiej nodze.
10. Czekana nie trzyma się jak kilofa
Zdarzało mi się widzieć turystów trzymających czekan tak jakby to był kilof i jakby chcieli wbijać się nim w śnieg albo lód. A to nie tak :)

Po pierwsze – czekany turystyczne nie służą do wspinaczki. Do wspinaczki wykorzystuje się inne czekany i to jest inna bajka niż zimowy trekking. Można się podeprzeć czekanem na stromym stoku, ale bardziej jak laską, niż kilofem. A jego najważniejszą funkcją jest hamowanie upadków, które mogą się zdarzyć jak się potkniesz albo poślizgniesz na stromym stoku (w rakach też można się poślizgnąć). W tym celu czekan trzeba trzymać na górze, łopatką do przodu. Możesz zobaczyć w jaki sposób prawidłowo się hamuje na poniższym filmie, ale oczywiście nie nauczysz się tego tylko patrząc. Jeśli chcesz to umieć, to znajdź jakąś małą bezpieczną górkę i poćwicz hamowanie w różnych pozycjach, aż poczujesz, że będziesz w stanie zrobić to odruchowo.
Miałam okazję wykorzystać te umiejętności w praktyce i to był moment. Szłam w rakach po zmrożonym śniegu, nie czułam, żeby było ślisko i po prostu nagle, zupełnie niespodziewanie zaczęłam zjeżdzać. Już nie pamiętam ile zjechałam zanim się zatrzymałam. Ale pamiętam, że odczucie w realnej, nagłej sytuacji jest zupełnie inne, niż jak się zjeżdża specjalnie, treningowo ;) Dlatego warto jest poświęcić czas na trening. W realnej sytuacji nie będzie czasu na przypominanie sobie, jak to się robiło. Trzeba mieć odruchy.
11. Lawiny zabijają
Zagrożenie lawinowe w Polsce dotyczy głównie Tatr, ale pojawia się też w Karkonoszach, Bieszczadach i czasem w innych górach. Określa się je w 5-stopniowej skali, ale już trzeci stopień to bardzo duże zagrożenie dla osób bez odpowiedniej wiedzy i doświadczenia.
Stopień zagrożenia lawinowego określa się dla całego dużego obszaru, co znaczy, że lokalnie, to znaczy tam gdzie akurat jesteś albo chcesz pójść, zagrożenie może być większe albo mniejsze i zależy od różnych czynników. Nie będę się mądrzyć na temat tych czynników, bo mimo że zrobiłam zimowy kurs turystyki wysokogórskiej, to czuję, że mało wiem na ten temat.
Generalnie trekking po Tatrach zimą powyżej schronisk przeważnie wiąże się z mniejszym albo większym zagrożeniem lawinowym i musisz zdecydować, czy chcesz to ryzyko podejmować. Problem tylko w tym, że nie mając wiedzy i doświadczenia czasami możesz nawet nie wiedzieć jak bardzo ryzykujesz w danym miejscu. Nie zawsze też dobrym pomysłem jest chodzenie za śladami innych osób, na zasadzie „o, widać, że ludzie tędy chodzą, więc jest bezpiecznie”. Po pierwsze mogło być bezpiecznie poprzedniego dnia, a teraz już nie. A po drugie po Tatrach chodzi wiele osób nie mających wiedzy lawinowej i to, że nie zginęli w lawinie może być zasługą tylko ich szczęścia, którego może już nie mieć następna osoba.
Jeśli zdecydujesz się na trekking w terenie zagrożonym lawinowo, to twoje ryzyko śmierci trochę zmniejszy ABC lawinowe, czyli sonda, detektor i łopata. Dzięki temu sprzętowi możesz też uratować kogoś innego zasypanego przez lawinę.
Dodaj komentarz