Opis wypadku / błędu
Kontekst zdarzenia jest taki, że parokrotnie zastanawiałem się czemu ludzie do znudzenia powtarzają o wiązaniu węzła na końcu liny, nawet na panelu, przecież zawsze tej liny wystarcza… (głupie myślenie jak się okazało, być może wynikało z tego, że ponad 4 lata wspinania się na panelu ani razu nie byłem w skałach). Mimo wszystko starałem się pamiętać i wiązać. Pojechałem pewnego razu na dupę słonia (turnia Lipczyńskiej). Popatrzyłem na topo, wybrałem drogę (pierwszą danego dnia), spojrzałem w topo, wysokość skały: 13 lub 14 metrów – biorę linę 30 metrów – wystarczy. Po zrobieniu drogi partner mówi, że liny dużo nie zostało i może nie wystarczyć na opuszczenie. Myślę „echhh, no dobra, przewiążę się przez ringa, zdarza się”. Otrzeźwienie przyszło gdy podczas opuszczania do rzeczowego ringa, który był dobre 6 metrów na ziemią partner krzyczy „lina się kończy i nie ma węzła!”. Otrzeźwienie przyszło natychmiastowo: w większości przypadków węzeł rzeczywiście będzie niepotrzebny, ale raz spojrzysz na złą stronę w topo przy okazji sprawdzania wysokości skały i skończysz ze złamaniem.
Wnioski
Tu bezpośrednią przyczyną oczywiście jest roztargnienie i niewyspanie (spałem w pociągu noc wcześniej więc mogło to mieć wpływ), które spowodowało błędne sprawdzenie wysokości skały i nie zawiązanie węzła. Ale druga przyczyna leży trochę głębiej, tzn. niedokładne zrozumienie zasady każdorazowego wiązania węzła na końcu liny. Przez lata wydawało mi się to trochę sztuką dla sztuki, dopóki nie zobaczyłem, że nawyk sprawdzenia czy węzeł jest na końcu czy nie, pewnego dnia może być kluczowy.
Dodaj komentarz