Opis wypadku / błędu
Ad 1. Skacząc do ostatniego chwytu na drodze, odpadłem i poczułem, że dostałem więcej luzu niż zwykle. Okazało się jednak, że to nie był przesadny luz, a wypuszczenie liny przez asekuranta. Na moje szczęście ścianka wspinaczkowa była niewielka i skończyło się tylko na kompresyjnym pęknięciu dwóch trzonów kręgowych.
Byłem asekurowany na kubku. Najprawdopodobniej lina była trzymana tzw. małpim chwytem, czyli bez kciuka okalającego linę, tylko z kciukiem w linii reszty palców. W tym chwycie lina po prostu wyśliznęła się z ręki blokującej podczas szarpnięcia przy odpadnięciu.
Ad 2. Jak już zdjąłem gorset i znowu było mi dane się powspinać, pojechałem w plener. Tym razem wyposażony w przyrząd asekuracyjny samoblokujący o nazwie Mammut Smart. Sam osobiście go bardzo lubiłem, był o wiele prostszy w obsłudze niż GriGri.
Uparłem się żeby mój asekurant (nie, nie ten sam :) ) użył mojego anty-glebowego przyrządu zamiast swojego kubka. Jednak engramy kolegi wyrobione przez lata na kubku zemściły się na mojej decyzji. Przyrząd, mimo, że wybitnie prosty w obsłudze, to jednak wymagał pewnych operacji, a mianowicie, żeby wydać płynnie linę trzeba było go odciągnąć od siebie kciukiem za taki języczek (analogicznie do pętli w mega Julu).
No więc, co się stało. Odpadając z prawie ostatniego chwytu na drodze zaraz przy stanowisku ( jakby deja vu? ) poczułem, że mam dużo luzu ( deja vu k…wa?!!!!! ). Tuż przed glebą zatrzymałem się, praktycznie oko w oko z moim asekurantem. Nie ma gleby! uffff. Jednak pomyłka asekuranta była. Okazało się, że mój kumpel nie ogarniając nowego przyrządu, na którego to ja się uparłem, trzymał go cały czas odciągniętego od siebie, czyli odblokowanego. W ostatniej chwili puścił przyrząd, żeby łapać linę od góry rękoma i wtedy przyrząd zadziałał.
Wnioski
Zaznaczam, że to tylko moja, bardzo subiektywna opinia.
- Najczęściej zawodzi czynnik ludzki, a niezwykle rzadko sprzętowy.
- Najlepiej używać tego szpeju, na którym się człowiek zna, ale bez względu na poziom ogarnięcia obsługi, ludzie popełniali i będą popełniać błędy.
- Nie ma ludzi, którzy nie popełniają błędów podczas asekuracji. Po prostu moment popełnienia błędu, bardzo rzadko się synchronizuje z odpadnięciem wspinającego (polecam poobserwować starych wyjadaczy na ściance).
- Szpej musi być możliwie jak najprostszy w obsłudze i intuicyjny.
- Wszelkie operacje przy przyrządzie asekuracyjnym, typu odciągnięcie, ściśnięcie, przytrzymanie jakiejś dźwigni celem zwolnienia blokady liny może prowadzić do gleby.
Moją odpowiedzią na to jest Click up (wersja 1. Wersja 2 to tragedia). Oczywiście wiele osób się ze mną nie zgodzi, jednak dla mnie to najbezpieczniejszy wybór przy wspinie sportowym. Asekuracja jak na kubku, eliminuje do minimum operacje podczas wydawania luzu. Bardzo duża szansa na samoczynne zaciśnięcie się podczas błędu asekuranta (np. wypuszczenia liny).
Oczywiście ogar sprzętowy, czujność i świadomość asekuranta, to fundamenty, ale o tym chyba nie trzeba wspominać :)
Dodaj komentarz