Spod Ińska, gdzie nocowaliśmy, do Kołobrzegu było już zaledwie ok. 100 km najkrótszą drogą, ale po co jechać najkrótszą, jak jest tyle pięknych miejsc po drodze :) Dlatego piątego dnia zamiast jechać jak najdalej na północ, zboczyliśmy na wschód, aby przejechać przez Drawski Park Krajobrazowy.
Już po 5 km od wyruszenia w trasę mogliśmy podziwiać piękne widoki – nad Jeziorem Ińsko znajduje się całkiem wysoka wieża widokowa.
Następnie trasa prowadziła wąską ścieżką przy samym jeziorze. Daleko jednak nie zajechaliśmy. 500 m i już mamy pierwszą awarię ;) Chyba nie było dnia, żeby nic nikomu się nie stało, a niektórzy wymieniali dętkę po kilka razy. Tym razem jednak przymusowy postój mieliśmy w bardzo przyjemnym miejscu. Jedni zajęli się ogarnianiem dętki, a inni w tym czasie edukacją z zakresu fauny i flory :)
Wymiana poszła sprawnie i mogliśmy ruszyć dalej.
Cały czas poruszaliśmy się zielonym szlakiem pieszym (Szlak Wzniesień Moreny Czołowej). Po ok. 1 km wjeżdża on do lasu i na krótkich fragmentach jest trudny do przejechania na rowerze.
Kolejne ok. 10 km to nieustanne łagodne podjazdy i zjazdy leśną drogą.
Następnie kilka kilometrów szlakiem rowerowym i postój nad Jeziorem Węgorzyno, gdzie udało mi się wypatrzeć perkoza :)
Dalej było równie przyjemnie. Kolejne prawie 20 km, aż do Drawska Pomorskiego prowadziło po pustej asfaltowej drodze.
Za Drawskiem Pomorskim na chwilę skończyło się przyjemnie. Przez 4 km, do Zarańska jechaliśmy bardzo ruchliwą drogą bez pobocza. Dwa szlaki rowerowe są wytyczone na tej drodze, ale zdecydowanie nie jest to odpowiednia droga na turystykę rowerową.
Dobrze, że szybko się skończyło i ponownie pojawiła się cisza i przyroda :)
Niedługo potem dojechaliśmy do Złocieńca. Mieliśmy już w nogach ponad 60 km, więc nadszedł czas na obiad. Możliwie szybki, bo te 60 km zajęło nam ponad 6,5 godziny a chcieliśmy przejechać jeszcze drugie tyle tego dnia. To znaczy nie wszyscy chcieli ;) Niektórzy postanowili dojechać na nocleg krótszą drogą, a ja z trzema osobami, po szybkim kebabie, ruszyliśmy zrobić zaplanowane kółko wokół Jeziora Drawsko.
Zaczęło się bardzo miło, ładnym mostkiem nad rzeką…
ale wkrótce pojawiło się to, czego nie znoszę – piach do kostek.
Przez 3 km przedzieraliśmy się przez taki teren, po czym w Siemczynie wyjechaliśmy na główną drogę. Dosyć ruchliwa, ale nie było tragedii. Na pewno lepiej niż na tym piachu.
Po 7 km dojechaliśmy do Czaplinka i przez kolejne 3 km cieszyliśmy się jazdą po ścieżce rowerowej nad samym jeziorem.
Kolejne kilometry to mało ruchliwe asfaltowe drogi, ruiny zamku, bociany i żurawie :)
Za Kluczewem myśleliśmy o zjeździe na czarny szlak pieszy prowadzący przy samym jeziorze, ale droga nie wyglądała przyjaźnie dla rowerów, więc zrezygnowaliśmy i pojechaliśmy dalej asfaltem.
Kilometr dalej pojawił się jednak kolejny zjazd na ten szlak i tam droga wyglądała całkiem dobrze. Przez chwilę ;) Później było gorzej, ale mieliśmy nadzieję, że to tylko chwilowe a piękny widok na jezioro o złotej godzinie dodatkowo zachęcał do pozostania na tej trasie :)
Droga jednak nie stawała się lepsza, a przeciwnie… wyglądała, jakby dawno nikogo tam nie było. Poza bobrami, które ewidentnie tam mieszkają.
Ale widok na jezioro wciąż był piękny :)
A gdy wydawało się, że w końcu pojawiła się ścieżka, okazało się, że to bardziej bagno niż ścieżka.
Jeden kolega chciał mnie zabić za tę trasę a drugi był zachwycony… no wszystkim nie dogodzisz ;)
Przebycie 3 km odcinka szlaku zajęło nam godzinę :)
Końcówka była już prosta. Ładny widok na jezioro i trochę ponad 10 km spokojną asfaltową drogą. Udało się dojechać na nocleg przed zachodem :)
Dodaj komentarz