Merzouga to niewielka miejscowość przy pustyni Erg Chebbi, która stanowi jedną z największych atrakcji turystycznych Maroka. Można tam m.in. pojeździć na wielbłądach, spędzić noc w namiotach na pustyni, przejechać się po wydmach samochodem terenowym albo spróbować sandboardingu, czyli pustynnej odmiany snowboardingu. Właśnie to ostatnie brzmiało dla mnie najbardziej interesująco.

Merzougę odwiedziłam w marcu, będąc na wyjeździe wspinaczkowym w Wąwozie Todra. Jeden dzień postanowiliśmy poświęcić na odpoczynek i wybraliśmy się wtedy na Erg Chebbi, aby spróbować sandboardingu.

Dojechaliśmy tam w 3 godziny naszym wynajętym samochodem. Nie mieliśmy nic zarezerwowane ani nigdzie wcześniej nie pisaliśmy z pytaniem o organizację takiej atrakcji. Spodziewaliśmy się, że tak jak w innych miejscach w Maroku, jak tylko wjedziemy do miejscowości, zaraz ktoś nam stanie na drodze i nie puści, jeśli nie damy mu przynajmniej przedstawić swojej oferty. Tak też się stało.

Zdecydowaliśmy się skorzystać z usług pana, który woził turystów po wydmach samochodem terenowym. Jeśli dobrze pamiętam, to po podzieleniu na 4 osoby, wyszło ok. 70 zł za osobę za 2-godzinną przejażdzkę, która jednak w naszym przypadku była przerwana sandboardingiem.

Najpierw jednak musieliśmy zdobyć deski. W pobliżu mieliśmy chyba dwie wypożyczalnie desek snowboardowych, ale mieli na stanie tylko pojedyncze deski i to wyglądające, jak wyjęte ze śmietnika. Pojechaliśmy więc z panem do wypożyczalni kawałek dalej.

Zanim przyjechałam do Merzougi, widziałam w internecie kilka zdjęć sandboardingu i zastanawiałam się, dlaczego na wszystkich zdjęciach ludzie zjeżdżają na krechę. Byłam bardzo ciekawa jak się jeździ po piachu i czy da się skręcać. Szybko zrozumiałam, dlaczego wszyscy zjeżdżają na krechę, jak dotarliśmy do wypożyczalni. Otóż, wypożyczyć można deski snowboardowe, ale butów snowboardowych nie mają na stanie… A trudno jest skręcać jak stopy nie trzymają się deski ;) Najlepsze, że można było wypożyczyć również narty, ale też bez butów :) O nartach pan z wypożyczalni sam powiedział, że to nie jest najlepszy sprzęt na wydmy, ale jeśli chodzi o deskę, to na moją uwagę, że do tego potrzebne są specjalne buty, przekonywał, że nie potrzeba wcale żadnych specjalnych butów, bo przecież można przyczepić deskę do zwykłych butów.

Ostatecznie deski wypożyczyli tylko moi znajomi, a ja zrezygnowałam. Po pierwsze ze względu na cenę – wychodziło ok. 60 zł i nie dało się wynegocjować mniej, mówiąc, że chcemy tylko kilka razy zjechać. Po drugie obawiałam się o moją już trochę kontuzjowaną kostkę.

Pojechałam jednak na wydmy razem ze znajomymi.

Chwilami, na stromych wydmach nawet było ciekawie.

Zostaliśmy też zawiezieni na punkt widokowy, z którego widać pustynię. Szczerze mówiąc, spodziewałam się czegoś bardziej spektakularnego… Z tamtego punktu wyraźnie było widać, że to jest tak naprawdę tylko kilka wydm, znajdujących się po środku większej, kamienistej pustyni.

Chociaż same wydmy, przyznam, że były bardzo ładne. Żółty piasek na tle błękitnego nieba wyglądał pięknie :)

wydmy erg chebbi, maroko

Na jednej z takich wydm znajomi spróbowali sandboardingu. Zjazd miał na moje oko, mniej więcej 50 metrów i podwózki samochodem na górę nie było w cenie, więc po zjeździe musieli w upale wejść na górę. Każdemu udało się trochę pozjeżdzać, ale też chyba każdy zaliczył przynajmniej jedną glebę. Po każdej wyobrażałam sobie, ile piachu muszą mieć teraz pod ubraniami i cieszyłam się, że się na to nie zdecydowałam ;)

Na koniec poszliśmy do jednej z knajpek w Merzoudze. Soki pomarańczowe były pyszne i bardzo tanie, jak wszędzie w Maroku, tajin też spoko, ale pizza berberyjska podana na kartonie nie wyglądała apetycznie… zwłaszcza po tym, jak zobaczyliśmy, jak pracownik kroi ją, przytrzymując brudną ręką.

pizza berberyjska, merzouga, maroko

Dzień był udany, ale cieszyłam się, że następnego dnia wracamy do wspinania ;)

Loading

Jeśli uważasz, że ten artykuł jest przydatny, możesz podziękować mi, kupując symboliczną kawę. Postaw mi kawę na buycoffee.to Dziękuję :)

Może cię też zainteresować