Saalbach, Hinterglemm, Leogang i Fieberbrunn to miejscowości położone między Salzburgiem a Innsbruckiem i promowane jako największy region rowerowy w Austrii. Spędziłam tam tydzień w lipcu tego roku i rzeczywiście jest tam co robić, chociaż pod hasłem „największy w Austrii”, spodziewałam się, że będzie jeszcze większy.
4 wymienione miejscowości tworzą 3 bike parki: Saalbach-Hinterglemm i Leogang, w których znajduje się po kilka tras oraz Fieberbrunn z jedną trasą. We wszystkich bike parkach działa jeden karnet i znajdują się w odległościach umożliwiających dojazd rowerem z jednego do drugiego, chociaż jest to dosyć długa podróż, zwłaszcza z Saalbach-Hinterglemm do Fieberbrunn.
Rezerwując nocleg warto wybrać miejsce, które oferuje Joker Card. Karta daje 30% zniżki na karnet albo 2 bezpłatne wjazdy dziennie.
Jaki rower?
Na co dzień jeżdżę na trailowym hardtailu (Trek Roscoe 7), ale na ten wyjazd* zostawiłam go w domu i wypożyczyłam fulla z Bike Garden Service we Wrocławiu. Nieużywany przez nikogo wcześniej, karbonowy Specialized Stumpjumper Evo Expert spisywał się tam świetnie i bardzo się cieszę, że to ten rower miałam tam do dyspozycji, a nie swój. Na swoim dobrze bym się bawiła tylko w Fieberbrunn. W Saalbach-Hinterglemm i Leogang też co prawda są trasy o flowowym charakterze, ale wszechobecne tarki sprawiają, że zdecydowanie nie są to trasy przyjazne dla hardtaili.
* tekst i zdjęcia w tym artykule pochodzą z mojego wyjazdu w 2022 r., ale nagrania z wyjazdu w 2024 r. albo są nie moje
Bike park w Saalbach-Hinterglemm
Saalbach i Hinterglemm to miejscowości oddalone od siebie o 5 km i połączone wyciągami, tzn. da się wjechać wyciągiem w Hinterglemm i zjechać rowerem do Saalbach i na odwrót, tak jak widać na moim śladzie:
Dawno nie byłam w Alpach i to, co mnie zachwyciło, to krajobrazy ukazujące się po wyjściu z wyciągu. Pięknie tam jest!
Do tego długość tras, większa niż to, z czym miałam do czynienia w Polsce i Czechach. Ale same trasy – szału nie ma. Nie wiem czego mi tam brakowało, może miałam za duże oczekiwania, ale spodziewałam się, że będzie wielkie wow jak wjadę na tamtejsze trasy, a nie było. Chyba głównie ze względu na tarki.
Bike park w Saalbach-Hinterglemm oferuje w sumie 13,7 km tras niebieskich, 11,6 km tras czerwonych i tyle samo czarnych. Z czarnych tras zjechałam tylko X-Line (podobno najłatwiejsza z czarnych).
Najbardziej podobało mi się połączenie czerwonej trasy Hacklberg i niebieskiej Buchegg, a szczególnie pierwsze kilometry Hacklberga. Trasa bardzo widokowa, o naturalnym charakterze, z kilkoma miejscami do oderwania kół od ziemi.
Dobrze bawiłam się również na czerwonej Z-Line, ze względu na jej zróżnicowanie. Są odcinki kamieniste, korzeniaste, wallride’y, zawijany mostek, bandy, stoliki i co najlepsze – pod koniec odnowiony albo nowo wybudowany odcinek bez tarek! ;) I ciekawostka – na jednym z wallride’ów jest fotopułapka. Można zrobić sobie zdjęcie i ściągnąć je ze strony saalbach.com.
Długą zabawę zapewnia też połączenie dwóch niebieskich tras – Panorama i Monti. Można fajnie polatać na kilku stolikach, a w restauracji znajdującej się przy trasie można było otrzymać bezpłatnie kufel zimnej wody, co w upały, jakie wtedy panowały było zbawienne :)
Świetnym dodatkiem do tras jest też poduszka znajdująca się w Hinterglemm, z trzema skoczniami o różnym poziomie trudności.
Z kolei w Saalbach znajduje się „ośla łączka” – wyciąg taśmowy i trasy ok. 300 metrowej długości z małymi bandami, dropami, sekcjami z małymi kamieniami itp.
Są to właściwie jedyne trasy dla zupełnie początkujących w tym bike parku. Nie ma tam tras zielonych, a trasy niebieskie są trudniejsze niż np. najłatwiejsze trasy w bike parku w Zieleńcu, niebieska trasa w Dolni Morava, Twister w Bielsku-Białej, czy single w Strzelinie. Dlatego nie polecam wyjazdu tam, aby dopiero zacząć uczyć się jeździć na rowerze górskim. Zdecydowanie lepiej będą bawić się osoby, które już pewne umiejętności mają.
Bike park w Leogang
Leogang oferuje 14,3 km tras niebieskich, 8,9 km tras czerwonych i 16,2 km tras czarnych. Czarnych nie jechałam, a najbardziej podobało mi się połączenie czerwonych Hangman I, Flow Link i Flying Gangster.
Najpierw dużo kamieni i korzeni, a potem, jak nazwy wskazują, flow i latanie :) Tylko gdyby nie te tarki…
Niebieskie trasy w Leogangu to głównie Steinberg Line, przechodzący na dole w dwa warianty. Kilka kilometrów band i kilka stolików po drodze.
Podobnie, jak w Saalbach-Hinterglemm, nie ma w Leogangu tras dla zupełnie początkujących, a jedynie plac treningowy na dole. I podobnie jak tam, jest poduszka :)
Darmowej wody do picia nie rozdawali, ale wiatraki z mgiełką też robiły robotę :)
Łącznik Leogang – Saalbach
Między górnymi stacjami kolejek w Saalbach i Leogang prowadzi 10-kilometrowy szlak łączący te bike parki, którym przejechałam raz w obie strony i więcej mi się nie chciało ;)
Od strony Saalbach najpierw prowadzi Wurzel-Trail. 5 km po korzeniach, po terenie mniej więcej płaskim, ale trochę pod górkę. Strasznie ciężko się po tym jedzie…
Wysiłek trochę wynagradzają widoki w drugiej części trasy (Asitz-Trail) i przyjemna ścieżka, nie licząc tylko krótkiego fragmentu, który w jedną i w drugą stronę był dla mnie nie do pokonania na rowerze. Dobrze, że miałam lekki, to przynajmniej łatwo się niosło.
Bike park w Fieberbrunn
W Fieberbrunn znajduje się tylko jedna trasa – niebieska Schweinestberg o długości 3,1 km. Dosyć łatwa, flowowa i co najlepsze, nie jest tak rozjeżdżona jak trasy w Saalbach-Hinterglemm i Leogang.
Zaczyna się ok. 500 m od wyciągu, za pięknym stawem.
Ciekawostką są wagoniki kolejki w Fieberbrunn. Nie jeżdżą pojedynczo, ale po 3 w rzędzie i zatrzymują się do wsiadania i wysiadania, dzięki czemu jest to znacznie wygodniejsze, niż w dwóch pozostałych bike parkach.
Dojazd rowerem z Saalbach albo Hinterglemm do Fieberbrunn i z powrotem, to wycieczka na cały dzień.
Trasa prowadzi po ładnych szutrowych drogach, ale trzeba przebić się przez góry, które są pomiędzy, więc zbiera się trochę przewyższeń.
Cieszyłam się, że mam damper z blokadą. Na długim szutrowym podjeździe robi to różnicę.
W drodze powrotnej zaliczyłam jeszcze jedną czerwoną trasę – Höllentrail. Fajna leśna traska, ale króciutka – niecałe pół km.
Na przyszły rok oszczędzam na fulla, kamerę i jeszcze nie wiem gdzie, ale na pewno będę chciała odwiedzić jakiś alpejski bike park :)
Dodaj komentarz