Podobno Czerwona Ławka (Priečne sedlo, 2352 m) to jeden z najtrudniejszych szlaków w słowackich Tatrach. Ekspozycja, łańcuchy, stromo… Dlatego nie mogłam się doczekać, aż przejdę ten szlak. I dlatego byłam zawiedziona, kiedy tam dotarłam.
Zaczęłyśmy z koleżanką naszą wycieczkę w Schronisku Zamkovskiego. Wczesnym rankiem wyruszyłyśmy na zielony szlak w kierunku Schroniska Téryego, który również jest dobrym punktem startowym jeśli wybierasz się na Czerwoną Ławkę. Znajduje się ok. 3 km od Schroniska Zamkovskiego i 540 m wyżej. Do obu schronisk zaopatrzenie dostarczane jest pieszo, przez tzw. nosiczów, którzy wnoszą za jednym razem ok. 60 – 80 kg. Dla mnie niewyobrażalne!
Przy Chacie Téryho należy odbić w żółty szlak, którym w ciągu ok. pół godziny dojdziesz do początku szlaku zabezpieczonego łańcuchami. Był to środek tygodnia we wrześniu i zaskoczyła mnie ilość turystów. Czytałam, że jest to jeden z najbardziej popularnych szlaków na Słowacji i zdecydowanie jest to prawda.
Spodziewałam się wyzwania, dlatego trochę zawiódł mnie ten szlak, kiedy go zobaczyłam. Aby zapewnić sobie trochę wyzwania, pomyślałam, że spróbuję wejść bez używania łańcuchów i zrobiłam to bez większych trudności. Dodam, że było to 2 lata temu, zanim zaczęłam trenować wspinaczkę.
To znaczy, nie mówię, że jest to łatwy szlak. Jeśli jesteś początkujący albo masz lęk wysokości, Czerwona Ławka zapewne sprawi ci trudności. Oczywiście, możesz tam zginąć, od swojego upadku albo spadającego kamienia. Byłam tam jedyną osobą w kasku i uważam, że naprawdę warto go zakładać na takich szlakach. Jeśli jednak masz już doświadczenie w pokonywaniu via ferrat o stopniu A lub B albo przeszedłeś inne szlaki zabezpieczone łańcuchami w Tatrach, Czerwona Ławka pójdzie ci łatwo.
W moim odczuciu, Rohatka (Prielom, 2288 m) jest trudniejsza od Czerwonej Ławki. Byłam tam wcześniej w lipcu, kiedy leżało jeszcze sporo śniegu (opisałam tę wycieczkę w poście Polski Grzebień na Słowacji – to miała być łatwa wycieczka). Wtedy naprawdę dała nam w kość i drugi raz nie podjęłabym takiego ryzyka. Tym razem chciałyśmy sprawdzić jak wygląda latem i mogę przyznać, że nawet bez śniegu jest to dosyć wymagający fragment szlaku, chociaż krótszy niż prowadzący na Czerwoną Ławkę.
Nie miałyśmy tym razem czasu aby wejść na Polski Grzebień, więc zawróciłyśmy niebieskim szlakiem do Schroniska Zamkovskiego. Po drodze mijałyśmy Schronisko Zbójnickie i zastanawiałam się, czy nie zatrzymać się na obiad, bo głód już poważnie mi doskwierał, ale zdecydowałyśmy, że nie będziemy marnować czasu, bo i tak było późno, a w Chacie Zamkovskiego czekał na nas opłacony wcześniej obiad.
Schodziłyśmy naprawdę szybko, ślady stóp niedźwiedzia, na które natknęłyśmy się na drewnianym mostku zmotywowały nas do jeszcze większego wysiłku, ale i tak dotarłyśmy do schroniska dopiero ok. 20:30. Wyobraźcie sobie moją minę, kiedy dowiedziałam się, że już nie ma dla nas obiadu. Mimo że zapłaciłyśmy… Poprzedniego dnia podczas zameldowania w schronisku pracownik spytał, czy chcemy skorzystać z ich posiłków, wykupiłyśmy więc śniadania i obiad. Nikt nas nie poinformował o której zamykają kuchnię i nie spodziewałyśmy się, że może to być tak wcześnie. Zamiast porządnego obiadu zaoferowali nam kiełbasę z chlebem. Nie chciałam się kłócić, ale zadowolona nie byłam…
Na szczęście obsługa nie zespuła nam całej przyjemności z wycieczki. To była długa wędrówka, przy świetnej pogodzie i z niesamowitymi widokami :)
Dodaj komentarz